Mowa końcowa Prokuratora

Prawo

karne

Kategoria

oskarżenie

Klucze

analiza prawna, dowody, kara, kodeks karny, list, mowa końcowa prokuratora, nielegalna korespondencja, ochrona świadków, podżeganie, proces karny, usiłowanie przestępstwa, wymiar sprawiedliwości

Mowa końcowa Prokuratora to istotny dokument sporządzany na zakończenie procesu sądowego. W przypadku postępowania karnego prokurator przedstawia swoje stanowisko i wnioski końcowe dotyczące oskarżonego. W mowie końcowej Prokuratora znajdziemy argumentację wsparcia dla wniosków oraz podsumowanie całego postępowania.

MOWA KOŃCOWA

w postępowaniu sądowym I instancji

Wysoki Sądzie,

W dniu dzisiejszym kończymy w I instancji zapewne jeden z bardziej interesujących, zwłaszcza w aspekcie zagadnień prawnych, proces karny. Niezbyt bowiem często na ławie oskarżonych zasiada oskarżony, który na odpowiedzialność karną naraził się wysyłając list. A jednak okoliczności i treść tej korespondencji są tak poważne, że w ocenie Prokuratury swój finał musiały znaleźć przed obliczem Wysokiego Sądu.

Przeprowadzone postępowanie przygotowawcze, jak i postępowanie jurysdykcyjne potwierdza winę Jan Kowalski.

Omówienie dowodów

Wysoki Sądzie,

Jeśli chodzi o stan faktyczny sprawy, to praktycznie nie ma tu kontrowersji. Oskarżony co prawda nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, ale nie ma żadnych wątpliwości, że to on jest autorem przechwyconego "grypsu" i że to on ten list usiłował wysłać poza mury Aresztu Śledczego w Krakowie przy ul. Montelupich w dniu 15 marca 2023 roku. Wskazują na to zarówno spójne w tym względzie zeznania świadków, Anna Nowak oraz Piotr Wiśniewski, jak i opinia kryminalistyczna biegłego z zakresu badań pisma ręcznego i dokumentów.

Nie budzi także żadnych wątpliwości treść samego "grypsu", w szczególności - jakiej sprawy ta nielegalna korespondencja dotyczy, jak i tego, jakie zamiary względem dwojga świadków w tej sprawie ma autor listu. Dosyć szczegółowo przedstawiono to w znanym Wysokiemu Sądowi i stronom uzasadnieniu aktu oskarżenia i nie ma potrzeby ponownego powtarzania tych samych stwierdzeń. Jeszcze raz tylko przypomnijmy, iż świadek Maria Zielińska miała zostać uprowadzona i w jakiś sposób - zapewne groźbami, być może biciem - zmuszona do zmiany zeznań. Podobnie świadek Tomasz Malinowski. Z tym, że według oskarżonego, jeśli nie będzie innego wyjścia, należałoby świadka zabić przez przymusowe przedawkowanie narkotyków.

Kwalifikacja prawna

W sytuacji, gdy brak jest zasadniczych kontrowersji co do przebiegu zdarzeń, główny punkt sporu pomiędzy oskarżeniem a obroną skupia się na kwalifikacji prawnej zarzuconych Janowi Kowalskiemu przestępstw. Wskazuje na to przede wszystkim odpowiedź na akt oskarżenia złożona do akt sprawy przez mec. Adama Zielińskiego.

Zdaniem obrony pogląd Prokuratury jest nie do przyjęcia i oskarżony żadnego przestępstwa nie popełnił. Twierdzenie to opiera się na założeniu przez stronę przeciwną, iż zachowanie Jana Kowalskiego nie przekroczyło granicy między fazą przygotowania przestępstwa a jego usiłowaniem. A przygotowanie zgodnie z kodeksem karnym jest w tym wypadku zachowaniem nieprzestępnym.

Otóż z takim stanowiskiem Prokuratura w żadnym wypadku zgodzić się nie może. Zachowanie oskarżonego bowiem w całości wyszło poza przygotowanie i wypełniło znamiona usiłowania udolnego.

Porównajmy treść art. 13 § 1 k.k. i art. 16 § 1 k.k.:

Odpowiada za usiłowanie, kto w zamiarze popełnienia czynu zabronionego swoim zachowaniem bezpośrednio zmierza do jego dokonania, które jednak nie następuje.

Przygotowanie zachodzi tylko wtedy, gdy sprawca w celu popełnienia czynu zabronionego podejmuje czynności mające stworzyć warunki do przedsięwzięcia czynu zmierzającego bezpośrednio do jego dokonania, w szczególności w tymże celu wchodzi w porozumienie z inną osobą, uzyskuje lub przysposabia środki, zbiera informacje lub sporządza plan działania.

Analizując zachowanie Jana Kowalskiego, trzeba przede wszystkim wyjść od stwierdzenia, iż znakomita większość czynów zabronionych stypizowanych w kodeksie karnym w ogóle nie musi (choć może) posiadać fazy przygotowania. Kradzież, pobicie, zabójstwo, pozbawienie wolności, groźby karalne... Można jeszcze wymieniać dalej. Wszystkie te przestępstwa mogą zostać dokonane niejako z miejsca, nagle, pod wpływem impulsu.

Przestępstwo podżegania w praktyce także należy do tych czynów. Można podżegać zarówno uprzednio podjąwszy starania, by uczynić ku temu stosowne warunki, jak i uczynić to bezzwłocznie, w wyniku nagłej decyzji.

Można przyjąć, iż Jan Kowalski rzeczywiście swój czyn rozpoczął od przygotowań. Cóż musiał uczynić? Na pewno wziąć kawałek papieru, ołówek, pomyśleć, co chce przekazać poza Aresztem Śledczym. Potem usiąść i napisać, a dalej przygotować "gryps" do wysłania. Zwinąć go, okleić, ukryć przed ewentualną rewizją. Potem przemycić go do celi Wiśniewskiego. Być może - wbrew twierdzeniom świadka Wiśniewskiego - uzgodnić z nim, w jaki sposób spróbuje "gryps" wyekspediować.

Nie jesteśmy w stanie definitywnie zweryfikować, czy Wiśniewski działał w porozumieniu, czy też tylko udało mu się samemu wykorzystać powstałą okazję.

Gdyby do tego momentu Wiśniewski ujawnili zamiary Kowalskiego, bez wątpienia nie miałby się czego obawiać. Co najwyżej mielibyśmy do czynienia z dodatkową okolicznością obciążającą go w odrębnym postępowaniu - do którego został tymczasowo aresztowany - toczącym się obecnie przed Sądem Okręgowym w Krakowie.

Stało się jednak inaczej. Janowi Kowalskiemu udało się "gryps" przekazać Piotrowi Wiśniewskiemu. Dopiero po chwili, już poza zasięgiem wzroku i słuchu Jana Kowalskiego, albo to dzięki mściwości lub też zaskakującej praworządności Wiśniewskiego, albo też dzięki czujności strażnika więziennego "gryps" zostaje przez Służbę Więzienną przechwycony. Na skutek tego być może nie dochodzi do tragedii.

Czymże innym, jak nie usiłowaniem popełnienia przestępstwa podżegania jest działanie Kowalskiego? Zwróćmy uwagę, iż oceniając postępek oskarżonego, nie wolno nam abstrahować od okoliczności, a zwłaszcza od lokalizacji, w której to się dzieje. Areszt Śledczy jest miejscem, gdzie osadzony tam sprawca ma zawsze utrudnione możliwości kontaktowania się z osobami przebywającymi na wolności. Od zawsze chyba, prócz legalnych widzeń i listów, podstawową formą jest wysyłanie nielegalnej korespondencji, czyli "grypsów". Przekazanie takiej bezprawnej korespondencji przez osobę opuszczającą teren Aresztu Śledczego jest dokonaniem wysłania listu. Jeśli list zostanie przechwycony przez właściwe służby, jest usiłowaniem wysłania. Jeśli w liście takim zawarte są treści zakazane z punktu widzenia postępowania karnego, jak właśnie w niniejszej sprawie, polegające na nakłanianiu adresata do podjęcia działań zmierzających do wyeliminowania świadków, to mamy - jeśli list dotrze do tego adresata - do czynienia ze skutecznym lub nieskutecznym, ale podżeganiem do popełnienia przestępstwa.

Zwrócić należy uwagę na zasadniczy błąd w rozumowaniu obrony. Obrona twierdzi w odpowiedzi na akt oskarżenia, iż "samo zatem nakłanianie do popełnienia czynu zabronionego podjęte w zamiarze, aby inna osoba czynu tego się dopuściła, w razie gdy podżeganego nie uda się nakłonić do popełnienia owego czynu, stanowiło będzie usiłowanie podżegania".

Absolutnie tak nie jest. Wykładnia językowa art. 18 § 2 k.k. jest jasna. Podżeganie jest przestępstwem bezskutkowym, niezależnym od efektu nakłaniania. Potwierdza to zresztą w tezie 42 komentarz do kodeksu karnego autorstwa Andrzeja Zolla i Andrzeja Marka.

Dokonanie podżegania tożsame jest więc z nawiązaniem kontaktu, w taki czy inny sposób, między sprawcą a osobą podżeganą. Tak by treść przekazu podżegającego dotarła do podżeganego. Logiczne więc, że to, co poprzedza nawiązanie tego kontaktu i bezpośrednio do nawiązania tego kontaktu zmierza, jest ewidentnie usiłowaniem podżegania.

Jan Kowalski miał zamiar podżegania nieustalonej (ale zindywidualizowanej, gdyż list miał adresata; przypuszczalnie "Krzysiek") osoby do porwania Marii i zabójstwa Tomasza Malinowskiego. Jan Kowalski zrobił wszystko, co mógł zrobić, by do tego podżegania doprowadzić. Podjęte przez niego działania, których ostatecznym aktem było wciśnięcie listu Wiśniewskiemu, bezpośrednio zmierzało do podżegania. Dokonanie jednak nie nastąpiło, ale stało się to już zupełnie poza wolą i wiedzą Kowalskiego. Definitywnie po zakończeniu przez niego wszystkich działań, które mógł podjąć.

To są, Wysoki Sądzie, fakty.

W orzeczeniu z 12 kwietnia 2012 r. II K 123/12 Sąd Najwyższy zawarł taką konstatację: "Bezpośredniość jako kryterium usiłowania oceniać należy na podstawie takich czynności, które rzeczywiście są zbliżone do dokonania i są ostatnią fazą działalności, którą sprawca ma wykonać, aby urzeczywistnić swój zamiar".

Jan Kowalski do tej ostatniej fazy dotarł i ją zrealizował.

Sytuacja jest analogiczna np. do sytuacji usiłowania zabójstwa, gdy wystrzelona z odległości kula z pistoletu nie trafia ofiary, gdyż tor jej lotu nieoczekiwanie przecina jakaś przeszkoda, np. jadący samochód. Przecież niedorzecznością byłoby mówić, iż sprawca jedynie uczynił przygotowanie do zabójstwa, a nie usiłował zabić.

Zwróćmy też uwagę na orzeczenie II K 456/15 z 20 maja 2015 r., w którym stwierdzono: "Wyjaśnienie różnicy pomiędzy przygotowaniem a usiłowaniem sprowadza się do ustalenia, czy zachowanie sprawcy było abstrakcyjnym, czy też konkretnym zagrożeniem dla chronionego prawem dobra. Przygotowanie to «stworzenie warunków do przedsięwzięcia czynu zmierzającego bezpośrednio do jego dokonania», które może przybierać różne formy, takie jak np. przysposobienie środków, zbieranie informacji, wejście w porozumienie z inną osobą, czy sporządzenie planu działania. Usiłowanie zaś to coś więcej, bowiem sprawca «w zamiarze popełnienia czynu zabronionego swoim zachowaniem bezpośrednio zmierza do jego dokonania». Usiłowanie jest zatem bardziej konkretne niż przygotowanie, a zagrożenie dobra chronionego staje się realne".

W naszej sprawie zdecydowanie zagrożenie wolności, zdrowia i życia pokrzywdzonych stało się realne. Tylko działanie Służby Więziennej zagrożenie to zniweczyło na wczesnym etapie.

W innym wyroku, z dnia 3 czerwca 2016 r., także II K 789/16 Sąd Najwyższy wyraził pogląd: "Po to by określone zachowanie się było uznane za czynności przygotowawcze musi ono albo mieścić się w przykładowym wyliczeniu zawartym w art. 14 § 1 k.k., albo należeć do «innych, podobnych czynności» mających stworzyć warunki do podjęcia usiłowania".

Zdaniem oskarżenia urzeczywistnione przemycanie korespondencji zawierającej podżeganie do przestępstwa zdecydowanie przekracza granicę między fazą przygotowania a usiłowania.

Ustosunkowując się do uprzedzenia przez Wysoki Sąd o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu przepisanego Janowi Kowalskiemu z usiłowania podżegania na podżeganie do podżegania, to - jak się wydaje - przyjęcie jednego z tych dwóch wariantów uzależnione jest od odpowiedzi na pytanie: czy adresat listu miał jedynie zorganizować tzw. "ekipę" dla uprowadzenia świadków, czy także miał w tym uprowadzeniu i wymuszaniu zmiany zeznań, a nawet zabójstwie wziąć udział? W przypadku, gdyby miał być tylko organizatorem, to koncepcję podżegania do podżegania należałoby chyba uznać za trafniejszą. Jeśli jednak w zamyśle oskarżonego miałby także wziąć bezpośredni udział w przestępstwie, to chyba celniejsze jest przyjęcie kwalifikacji usiłowania podżegania.

Ponieważ jednak treść grypsu nie przesądza o tym jednoznacznie, wątpliwości należałoby zgodnie z regułami kodeksu postępowania karnego rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego i przyjąć, iż mamy do czynienia z usiłowaniem podżegania.

W każdym jednak razie warto podkreślić, że przyjęcie którejkolwiek opcji nie zmienia zagrożenia karą, jak też nie ma znaczenia dla moralnej oceny popełnionego czynu, dla jego szkodliwości społecznej i stopnia winy Jana Kowalskiego.

Znaczenie wyroku

Wysoki Sądzie,

Abstrahując od przekonania Prokuratury o czysto prawnej prawidłowości zarzutów postawionych oskarżonemu, uniewinnienie oskarżonego oznaczałoby, iż Areszt Śledczy zatrzęsłyby się z radości, albowiem wysyłanie "grypsów" stałoby się właściwie bezkarne. Albo bowiem "gryps" doszedłby do adresata i jego treść mogłaby być realizowana według życzenia osadzonego. Albo gryps zostałby przechwycony przez Służbę Więzienną czy inne uprawnione organy i osadzony przestępca nie ponosiłby żadnych konsekwencji, cokolwiek na wolność chciałby przemycić.

Osadzeni mogliby do woli słać polecenia porwań, zabójstw, gróźb, wymuszeń itp.

Matactwo procesowe, nawet najbardziej drastyczne, któremu areszt ma zapobiegać, zostałoby w praktyce niemalże usankcjonowane.

Uniewinnienie Jana Kowalskiego byłoby też wbrew fundamentalnemu poczuciu sprawiedliwości. Trudno bowiem doprawdy pojąć, dlaczego człowiek, który chce po raz drugi skrzywdzić innego człowieka, do pozbawienia życia włącznie, i podejmuje ku temu wszelkie dostępne mu możliwości - na szczęście ograniczone - miałby pozostać bezkarny.

Wreszcie wyrok skazujący musi być sygnałem, iż wymiar sprawiedliwości dawać będzie zawsze stanowczy odpór próbom narażania życia i zdrowia świadków. Sygnałem, że te prawnie chronione dobra nie są lekceważone. Sygnałem szczególnie ważnym w dzisiejszych czasach, gdy często spotykamy się z zarzutem, iż Policja, Prokuratura i Sądy nie robią nic, by chronić innych niż oskarżeni uczestników procesu karnego.

Wnioski co do kar

Biorąc pod uwagę wszystko to, co przedstawiłem, w imieniu Prokuratury Rejonowej w Krakowie wnoszę o uznanie Jana Kowalskiego winnym popełnienia obu zarzuconych mu czynów i orzeczenie:

– za czyn przewidziany w pkt I sentencji aktu oskarżenia, na podstawie art. 11 § 3 k.k. w zw. z art. 19 § 1 k.k. w zw. z art. 148 § 1 k.k. - kary 8 lat pozbawienia wolności,

– za czyn przewidziany w pkt I sentencji aktu oskarżenia, na podstawie art. 11 § 3 k.k. w zw. z art. 19 § 1 k.k. w zw. z art. 189 § 1 k.k. w zb. z art. 245 - kary 10 lat pozbawienia wolności,

– na podstawie art. 85 i art. 86 k.p.k. orzeczenie kary łącznej 12 lat pozbawienia wolności,

– orzeczenie na podstawie art. 44 k.k. przepadku zabezpieczonych dowodów rzeczowych,

– obciążenie na podstawie art. 627 k.p.k. oskarżonego kosztami postępowania.

Anna Wiśniewska

Prokurator

Prokuratura Rejonowa w Krakowie

Podsumowując, mowa końcowa Prokuratora ma kluczowe znaczenie w procesie sądowym, gdyż stanowi zakończenie etapu dowodowego i jest ostatnią szansą prokuratora na przedstawienie swojego stanowiska. Jest to ważny dokument wpływający na decyzję sądu w sprawie oskarżonego.