Lex Szyszko a wycinka drzew na miedzy

Sąd wypowiedział się na temat legalności wycinki drzew w okresie obowiązywania Lex Szyszko. Sprawa dotyczyła dwóch drzew wyciętych na terenie prywatnym, które okazały się rosnąć na granicy nieruchomości prywatnej i gminnej. Kobieta, zlecająca wycinkę, nie uzyskała zgody od właściciela sąsiedniej działki, co spowodowało nakaz zapłaty kary za bezprawne usunięcie drzew.

Tematyka: Lex Szyszko, wycinka drzew, granica nieruchomości, zgoda, kara, Sąd, WSA Białystok, II SA/Bk 412/18

Sąd wypowiedział się na temat legalności wycinki drzew w okresie obowiązywania Lex Szyszko. Sprawa dotyczyła dwóch drzew wyciętych na terenie prywatnym, które okazały się rosnąć na granicy nieruchomości prywatnej i gminnej. Kobieta, zlecająca wycinkę, nie uzyskała zgody od właściciela sąsiedniej działki, co spowodowało nakaz zapłaty kary za bezprawne usunięcie drzew.

 

O legalności wycinki drzew w okresie obowiązywania tzw. Lex Szyszko wypowiedział się sąd. Sprawa
dotyczyła dwóch dużych drzew, które zostały wycięte na zlecenie kobiety w okresie funkcjonowania
przepisów, które pozwalały na dokonanie takiego czynu bez konieczności uzyskania stosownej zgody, o ile
był on przeprowadzony na korzyść osoby prywatnej i na terenie prywatnym.
Problem pojawił się jednak, kiedy patrolująca dany obszar straż miejska uznała, że wycięty klon i kasztanowiec
częściowo znajdowały się na nieruchomości należącej do gminy. Takiej wersji zdarzeń zaprzeczyła kobieta, która na
potwierdzenie swojej tezy argumentowała, że granicę pomiędzy działkami wyznaczał geodeta, a wbite przez niego
paliki jednoznacznie wyznaczały przestrzeń, gdzie rosły drzewa. Ponieważ ten obszar należał do niej, podjęła ona
taką a nie inną decyzję, nie pytając przy tym o zgodę właściciela sąsiedniej nieruchomości.
Ponieważ pomiędzy problematycznymi posesjami nie przebiegała żadna widoczna granica w postaci ogrodzenia lub
między, a o ewentualnym jej przebiegu faktycznie mogły świadczyć trzy wbite geodezyjne słupki, by pozbyć się
wątpliwości pomiędzy nimi rozciągnięto taśmę. W wyniku dokonania takiej analizy okazało się, że usunięte drzewa
rosły na granicy nieruchomości prywatnej i gminnej. W związku z powyższym urzędnicy uznali, że przed zleceniem
ich wycinki kobieta powinna była uzyskać zgodę na takie działanie wydaną przez właściciela działki sąsiedniej.
Ponieważ tak się nie stało, przed-stawiciele urzędu gminy uznali wycinkę za bezprawną i nakazali kobiecie zapłatę
kary w wysokości 15 570 zł.
Zleceniodawczyni usunięcia drzew zaskarżyła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego powyższą decyzję
wydaną przez dyrektora Parku Krajobrazowego, działającego z upoważnienia mar-szałka województwa podlaskiego.
Jednak ten organ również stwierdził, że klon i kasztanowiec zostały wycięte bezprawnie. W związku z powyższym
kobieta skierowała spór do WSA w Białymstoku. W wyroku z 11.10.2018 r. (II SA/Bk 412/18) sąd potwierdził
słuszność decyzji wydanych w tej sprawie na wcześniejszych etapach postępowania. W opinii składu orzekającego
nie było wątpliwości, że w omawianym przypadku konieczne było uzyskanie stosownej zgody na wycinkę. Jedyne, co
w toku sprawy chciał wyjaśnić sąd to to, kto powinien ponieść odpowiedzialność za bezprawne usunięcie drzew –
zleceniodawczyni, czy też zleceniobiorcy, na skutek samowolnego rozszerzenia zakresu prac. Po analizie stanu
faktycznego orzeczono, że winę ponosi kobieta, w konsekwencji jej skarga została oddalona.
Wyrok WSA w Białymstoku z 11.10.2018 r. II SA/Bk 412/18







 

Sąd potwierdził bezprawność wycinki drzew i nakaz zapłaty kary. Kobieta zaskarżyła decyzję do kolejnych instancji, ale ostatecznie została uznana za winną. WSA w Białymstoku orzekł, że odpowiedzialność za bezprawne usunięcie drzew ponosi zleceniodawczyni.